środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 5

Nowa taktyka. Krótkie, a częściej :)
Odpowiedź na pytanie Alex:
Tak. Mam gg: 47049439
Pisać, (raczej) nie gryzę :3 (moja przyjacióła by się trochę pokłóciła, ale shhh....)
#######################
Monica uratowała mnie! Kocham ją!
-Monica! Dziękuję! Uratowałaś mnie!
-hahah Delly? Przed czym?
-Przed nim-pokazałam jej Ratliffa. Moja przyjaciółka zasmiała się. Wyszłyśmy z pomieszczenia. Osioł, czytaj Ratliff wyszedł za nami. Zaśmiałyśmy się i podeszłyśmy do automatu do kawy. Po chwili już piłyśmy gorące napoje
&Ellington Lee Ratliff&
Poszedłem do swojego biura. Minąłem Ryvanneh. Całowali się... Nie wnikam... Ale... Pocałowałem Rydel! OMG! Kissnąłem ją! Jak ja ją kocham i za razem nienawidzę... W tym momencie miłość musiała zwyciężyć... Kk zabieram się za mój projekt...
&Ross Shor Lynch&
Awwwww.... Słodkie... Ona jest słodka...
-Ummm... Lau? A my musieliśmy zerwać?
-No w końcu nasi rodzice tego nie akceptowali...
- Co z tego. Nadal cię kocham....
-A ja ciebie...
-To... Wrócisz do mnie?
-Z chęcią, ale wiesz... Nasi rodzice..
-Może spróbujemy jako Marie i Shor?
-No oki...
-To... Piątek 17? Park?
-Oki. Jutro 17. Park- pocałowała mnie i wyszła z mojego biura. Wróciłem do projektowania sypialni. Głównie żółty i czerwony. Nie... Nie mogę... Musze skończyć mój rysunek....

Nie chwaląc się... Wyszedł mi lepiej niż w myślach! Na serio xD
Dobra... Trzeba zepnąć dupe i skończyć z takimi rysunkami... Lepiej rysować Lau... Tak! To idealny pomysł!

Nie jest źle... Mogło wyjść gorzej... Dobra... Co ja jutro założę? Jezu ;-; zachowuję się jak baba... Dobra! Moje myśli, moja tajemnica! :3

Może być? Z resztą... Będzie oki... Tylko zobaczyć Marie...
Dobra... Idę spać... Ale ej! Najpierw do domu.... XD
&następny dzień&
Obudziłem się i wykonałem poranne czynności. Zjadłem śniadanie i biegiem udałem się do samochodu. Zaparkowałem pod firmą i wszedłem do środka witając się z Mary. Przede mną biegały same laski w miniówach... Oesu... Jakie ja dupy zatrudniłem ;-; ale mam randke dzisiaj! Wszedłem do windy, a po chwili byłem na swoim piętrze. Wyszedłem z windy i usłyszałem krzyki
-Co ty sobie myślisz?! W tym miejscu nie możesz chodzić tak ubrana!
-Zamknij sie szmato! Co ty kurwa tu robisz?! Kto cię zechce?! Jesteś zwykłą dziwką!
-A ty skąd tu przyszłaś?! Z burdelu?! Jak tak, to wracaj tam! Tu cie nie potrzebujemy!
-Ha! Kto cie zechce szmato?!
-Ja. Ja ją zechce...
-Adams....?
-Dzień dobry... Chciałabym tu pracować...
-Pfff... Jeszcze czego?! Wyjazd stąd!
-Nie! To nie ty tu rządzisz, tylko on!
-Ona ma prawo cię wyrzucić. To moja narzeczona. Ma prawo zatrudnić i zwolnić kogo chce! Wyjazd!
-No już już... Nie gorączkuj się tak!
-UGH! Co za ździra!
-Spokojnie... O co poszło?
-Chciała tu pracować! Wkurzyłam się, bo weszła do biura i próbowałam ją wywalić, ale coś mi chyba nie wychodziło...
-No, no, no... Nieźle sobie poradziłaś... A dlaczego nie zareagowałaś na wyzwiska?
-Pfff... Siostra mnie gorzej przezywa... Przyzwyczaiłam się po prostu-wzruszyła ramionami
-Tak po... Prostu... To jak ty funkcjonujesz?
-Normalnie... A co?
-Nie... Tak pytam... Dobra... Idź do domu....
-Umm... Po co?
-Noo... Chyba musisz się przygotować na popołudnie co nie
-Pfff... To mi zajmie 15 minut... Ale jak pan nalega... To oki...
-To... Do zobaczenia wieczorem :)
-Dokładnie :)-musnęła mój policzek i wyszła. Dopiero teraz spojrzałem na jej strój

Złapałem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie. Wpiłem się w jej usta. Marie odwzajemniła pocałunek, a nawet go pogłębiła... Musnęła mój policzek, uśmiechnęła się i wyszła.
&17&
Wszedłem do parku. W oczy rzuciła mi się niezła laska... Zadzwoniłem do Marie. Po chwili odebrała. Odwróciła się w moją stronę i skapnąłem się, że gapię się na nią. Z resztą jak każdy facet... Co się dziwić? W końcu laska chodząca po parku ubrana w to:

Chyba robi wrażenie co nie? Dobra... Podeszła do mnie i przytuliła. Odwzajemniłem gest.
-Tooo... Gdzie mnie pan zabiera?
-Po pierwsze Shor, nie pan. Po drugie idziemy do kina. Co ty na to?
-Pasuje :D
-To super :D
-Na jaki film idziemy?
-A... Nie powiem
-Dlaczego?
-Bo to niespodzianka :)
-No oki...-Grey czy 'Gwiazd naszych wina'? Ummm... Gwiazdy... Bardziej romantyczne... Na Greya pójdziemy jak będzie moją narzeczoną, o!
-Marie...?
-Tak?
-Jaki typ faceta lubisz?-xD
-Umm... Romantyk... A czemu pytasz?
-Ciekawość ;)
-Oki... -nagle stanąłem jak wryty. Zobaczyłem swojego brata z jakąś dziewczyną ubraną podobnie do Marie... Podszedłem do niego i wskoczyłem mu na plecy. Marie zrobiła nam zdjęcie. Wyglądaliśmy tak: (inne ciuchy)

Chyba trochę przestraszyłem Rockyego, ale shhh...
-No, no, no... Kogo moje piękne oczy widzą-musiałem hahahah
-Czyżby ktoś grzebał w mojej szafie?-Marie wyszła zza Rocka. Ta brunetka się przestraszyła i schowała za mojego brata
-Umm... Kim ty jesteś dla mojej dziewczyny?
-Co?! Ty szujo dlaczego nic nie mowiłaś?!
-No ale... UGH! Nie było okazji...
-24 na dobe siedzi ze mną lub moją siostrą i nie było okazji? Zaraz zwariuję...
-No sorka sis, ale nie miałam czasu....
-Jak sis...? Wy jesteście siostrami?!-Rocky o mało co zawału nie dostał, z resztą ja też
-Nie... To moje przyjaciółka nazwana po prostu moją siostrą...
-Aahaa... To... Jul? Idziemy?
-Tak :) pa Lari
-Pa Julsy
-To.... Idziemy?
-Tak... Shor?
-Słucham cię
-Co ci się we mnie podoba?

#####################
No hejoszka!
Jools, Rocky cię kocha i teskni za tb... (nie wnikać xD)
Do napisania!
Kinga :*
posted from Bloggeroid

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Rozdział 4

Dedyk dla:
Jools
EmiDemi
Pati
Sashy
Ewcia
(moja) czekoladka
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
&narrator&
Do pomieszczenia wszedł Anthony
-Um... Przeszkodziłem wam w czymś?
-Dzień dobry. Nie, nie przeszkodził pan. Mic! Przywitaj się!
-Hej
-Mic! Nie wkurzaj mnie!
-Spokojnie, tylko 8 lat różnicy...
-Co?! 8?!
-Młody, pocałuj ją, inaczej się nie uspokoi
-No dobra...-Michael pocałował Sav, a ona wplotła palce w jego włosy. Adams wyszedł z pomieszczenia, a młoda para xD się całowała. Anthony poszedł do swojego brata, ale przypomniał sobie, że ma lekcję za 10 minut. Wybiegł z budynku całując swoją sis w policzek i biegiem udał się do swojego miejsca pracy. Lee poszedł na sam dół, bo musiał zanieść papiery do archiwum.
&Rydel Mary Adams Lynch&
Do mojego biurka podszedł Lee. Uśmiechnął się i położył papiery na blacie
-Schowasz to do archiwum?
-Tak, ale mam prośbę...
-Chodź ze mną po klucz do schowka
-Ok. Chodź-pociągnął mnie i weszliśmy do malutkiego pomieszczenia. Ratliff zatrzasnął drzwi i próbował je otworzyć, ale mu się nie udawało. Przytulił mnie i szepnął tylko ciche przepraszam i wpił się w moje usta. Całował mnie delikatnie i za razem namiętnie. Oddawałam każdy pocałunek.
-Przepraszam Rydel, ale nie mogłem się oprzeć żeby tego nie zrobić... To...-przerwałam jego przemowe pocałunkiem. Kocham go i za razem nienawidzę... Ale w tym momencie miłość zwyciężyła. Całowanie go to dla mnie przyjemność. Zwłaszcza, że on ma takie miękkie i słodkie usta... Jakby posmarował je truskawką w nutelli... Mniam! Kocham truskawki i nutelle! *.* ale bardziej maliny... Dobra... Jeden ciul. Przerwałam pocałunek i się po prostu do niego przytuliłam, a Ratliff szepnął mi na ucho dwa słowa kocham cię, a po moich policzkach pociekły łzy. Ellington starł je opuszkami palców.. Awwwww... Jaki on słodki... Musnęłam jego policzek i oparłam głowę o jego ramię. On wtulił się we mnie. Przytulił i nie chciał puścić. Podnosiłam rękę i przez przypadek dotknęłam jego przyrodzenia. Zarumieniłam się i szybko odsunęłam rękę. Po chwili poczułam, że mu coś staje w spodniach. Zasmialiśmy się, a Ell opuścił rękę. Dotknął mojego miejsca... Jakby się Riker albo Ross o tym dowiedzieli, to byśmy byli pozamykani w klatkach na 100 kłódek.... Rocky znając życie poszedł by obczajać sąsiadki... Pół godziny później spałam na ramieniu Ratliffa, a on oparty o moją głowę drzemał. Drzwi się otworzyły, a światło wpadające do ciemnego pomieszczenia oślepiło nas. Po kilku sekundach zobaczyłam, kto nas uwolnił. Była to...
&Ross Shor Lynch&
Siedzieliśmy z Marie w moim biurze i zastanawialiśmy się nad projektem kuchni do mojego domu. Chciałem, żeby jej się podobała, bo mam zamiar poprosić ją o chodzenie. Wiem, wiem. Jestem za stary na dziewczynę, ale ja cały czas byłem sam. Tylko raz w życiu miałem dziewczynę, a była nią Laura Marano. Od zawsze mi się podobała, a że wtedy się zgodziła to był po prostu cud. Marie podeszła do mnie, przybliżyła się do mojej twarzy, a po chwili... Uderzyła mnie! No fakt... Zagapiłem się, a mój wzrok utkwił w jej biuście... Nie dziwię jej się, że dostałem z liścia...
-Co pan sobie wyobraża?
-Przepraszam, myślałem o mojej byłej dziewczynie... Uświadomiłem sobie, że nadal ją kocham...
-A kim ona była jeśli mogę wiedzieć?
-Laura... Moja kochana Lauruś... Jak ja za nią tęsknię... Laura Marano...
-Ona za panem też tęskni i z chęcią by się wbiła w pana usta...
-A skąd wiesz?
-Bo ją znam i mówiła mi jak to pańskie usta smakują... Ale coś mi tu nie pasuje...
-Co?
-Musiał by się pan nazywać Lynch...
-Ale ja się nazywam Lynch pani James...
-To dlaczego nosi pan inne nazwisko?
-Żeby nikt nie poleciał na moje nazwisko... Wie pani, jak Lynch jest popularne...
-Wiem... A to dlatego pan się pytał o R5?
-Tak...
-Pan jest z rodziny Lynch?
-Jestem Ross Lynch...
-Oesu...-zemdlała no! Jakby ją tu obudzić? O! Wiem! Wygląda jak Lau, całuje jak Lau, gada jak Lau... Pocałuję ją! Musnąłem jej usta. Nic. Wbiłem się w jej usta. Pi chwili poczułem, że rusza językiem. Zaczęła oddawać pocałunki. Po kilku minutach oderwałem się od niej i przytuliłem ją
-Kocham cię Lau-Wbiła się w moje usta. Oesu... Jak ja to kocham! Oddałem pocałunek i go pogłębiłem. Oderwałem się od niej i usłyszałem coś niesamowitego
-Ja ciebie też Ross-powiedziała tak, jak to zawsze mówiła Lau
-Laura?!
-Co?
-To ty?!
-Tak...
-Kocham cię...
-Mówiłeś-zasmiała się i przytuliła mnie.

~~~~~~~~~~~~
Krotko, bo krotko ale jest :p
Kk nie bede zanudzac.
Do napisania
Kinga :*

posted from Bloggeroid

sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 3

&Vanessa Nicole James Marano&
Mój chłopak... Jezu jak to fajnie brzmi... Dał mi jakąś kartkę. O! Zobaczę co to jest. Awwwww... Jaki on sweet... *.*
kocham cię Nicole (nr telefonu)
Napisałam do niego i w tej chwili zadzwonił dzwonek oznaczający koniec lekcji. Jezus Maria! Crew ma za miesiąc ślub! A ja mam jej załatwić sukienkę... ;-; O! Zadzwonię do TAC! Oni napewno coś mi dadzą...
rozmowa telefoniczna
-The Adams Company, słucham.
-Laura?!
-Też cię kocham sis, po co dzwonisz?
-Wiesz... Crew ma za miesiąc ślub, a ja mam jej załatwić sukienkę...
-Wiem... Całkiem mi to z głowy wyleciało...
-Na serio?
-Tak... Wiem wiem, pewnie sb myślisz że o takich rzeczach się nie zapomina, ale ja akurat o tym zapomniałam. Wiesz... W końcu znalazłam pracę.
-No dobra... Wierze ci..
-Tylko tą sukienkę czy cos jeszcze?
-Na razie tylko to, a resztę ci powiem w domu młoda.
-Oki. Pa sis.
-Pa.
koniec rozmowy
Czyli sukienkę mam z głowy... Kk, to teraz wszystko pozbierać i do domu! Wychodząc ze sql spotkałam Anthony'ego. Podszedł do mnie i wbił się w moje usta. Oddałam pocałunek i poczułam jego język w mojej buzi.
- To co? Spotkamy się dzisiaj kotku?
- Aww.. Kocham cię. Jasne, a gdzie?
- Też cię kocham, nie wiem... Może w parku? Przyjdę po ciebie, tylko wyslij mi swój adres sms-em oki?
- Ok. To pa...
- Pa-musnął moje usta i wszedł do szkoły. Po chwili przed moimi oczami przebiegła Julie.
- Flow! Wróć!
- Van! Jak miło cię widzieć!
- Ok. Nie duś już-powiedziałam, bo poczułam jak Julie próbuje mnie udusić przytulasem.
- No dobra...-rozluźniła uścisk
- A tak w ogóle to co cię tu sprowadza?
- Praca...
- O! A czego będziesz uczyć?
- Włoskiego
- Jezu! Kocham cię!
- Wiem!-zaczęłyśmy się śmiać. Spojrzałam na zegarek
- Sorki kochanie, ale muszę już iść, inaczej się spóźnię...
- No dobra. Ja też muszę iść-ostatni raz ją przytuliłam i wsiadłam do mojego fioletowego samochodziku... Kocham go! Odpaliłam i po kilku minutach byłam w domu.

&Julie&
Weszłam do szkoły i od razu w oczy rzucił mi się napis: 'sekretariat' Wpadłam do pomieszczenia i przywitałam się z sekretarką. Całkiem miła...
- Gdzie mogę spotkać pana Adamsa?
- Tutaj. Niech pani poczeka chwilkę i zaraz przyjdzie.
- Dobrze, dziękuję-po kilku minutach wszedł Mark. Oesu... Jaki on boski...
- Dzień dobry-wstałam i przywitałam się z dyrektorem szkoły. On ujął moją dłoń i pocałował jej wierzch.
- Dzień dobry, zapraszam do gabinetu-uśmiechnęłam się i udałam się za Adamsem.-więc o co chodzi? Pani dziecko nie jest zadowolone ze szkoły?
- Nie. Nie w tym rzecz. Ja chciałabym tu pracować...
- O! Nowa osoba? A czego by pani chciała uczyć?
- Włoskiego...
- Akurat od przyszłego semestru wprowadzamy język Włoski. Trafiła pani w 10!
- Dziękuję-zarumieniłam się i spuściłam głowę zakrywając twarz włosami.
- Mark Adams-podał mi rękę, a ja ją ujęłam
- Julie Flow
- Witamy w załodze pani Flow... Lynch...-ostatnie słowo szepnął pod nosem, ale ja to usłyszałam i się lekko uśmiechnęłam. Podszedł do mnie i wbił się w moje usta. OMG! Właśnie przeżyłam pierwszy pocałunek w życiu...
-Przepraszam, poniosło mnie trochę panno Lynch... Znaczy Adams... Znaczy Flow...
-Oh... Zamknij się już i całuj dalej!-rozkazałam Adamsowi i po chwili poczułam jego język w mojej buzi. Całował mnie namiętnie i z pożądaniem. Kocham go normalnie!
-Kocham cię Julie....
-Awwwww.... Ja ciebie też-w odpowiedzi pocałował mnie.
-Julie... Mam do ciebie jedno pytanie...
-Jakie?
-Wiesz, że mam dziewczynę?-momentalnie oczy mi się zaszkliły. Już chciałam go uderzyć, ale nie pozwolił mi na to.
-Jak to dziewczynę?
-Zostaniesz moją dziewczyną?
-Tak
-Mówiąc, że mam dziewczynę, miałem na myśli ciebie Jul-pocałował mnie.
-Przepraszam, ale muszę odebrać. To moja przyjaciółka.
-R5?
-Tak i nic ci do tego. Aha. No. Dobra. Oki. Przyjdę. Muszę ci coś powiedzieć, ale to nie jest rozmowa na telefon. Pa.
-A kogo z R5 najbardziej lubisz?
-Wszystkich równo, ale kocham Rocky'ego
-Hahahahahaha.... Serio?
-Tak. Masz coś do niego?-Mark poprawił włosy i teraz wyglądał jak mój Rocky... Spojrzałam się na niego pytającym wzrokiem, a ten na to wzruszył ramionami.
-Widzisz... To ja
-Serio? Ty to mój Bóg?
-Hahah... No chyba tak...
-Ja to powiedziałam na głos?
-Tak kotku-wbił się w moje usta, a ja oczywiście odwzajemniłam
-Ej! Czekaj... Ja wiem o tobie wszystko... A ty o mnie praktycznie nic...
-Nicola mi wszystko o tobie mówiła. Dlatego cię pokochałem. Za charakter, nie za piękną buzię
-Awwwww... Jaki ty sweet... A mi Nicola mówiła wszystko o Marku Adamsie, nie wiedziałam że jesteś moim crush'em...
-Ale chcesz ze mną być?
-Jak bym nie chciała być z tobą, to bym się nie zgodziła.
-No też fakt... Kocham cię Jul
-Awwwww... A ja ciebie słodziaku-musnęłam jego usta.
-A! Mów mi jak chcesz. Możesz nawet Lynch i Rocky
-Oki, jeszcze jedno. Gdzie ty mieszkasz?
-Na Wall Street 90
-Hahahahahaha
-Jul, co ci?
-Ja mieszkam na Wall Street 88
-Jej! Wreszcie ktoś normalny obok! Ale ostrzegam... Możesz słyszeć różne krzyki, bo Delly znając życie i moich braci będzie dużo krzyczeć...
-Aż tacy niegrzeczni jesteście?
-Tak... Kocham cię!
-A ja ciebie!-pocałowałam go, a on odwzajemnił
-Przyjdę do ciebie kotku...
-Oki... Zapraszam
-Dobra. Teraz idź do sklepu, kup dużo żelków i czekaj na mnie. Będę o 16
-Oki. Do zobaczenia-musnęłam jego usta i wyszłam. Po chwili wróciłam, bo zorientowałam się, że nie mam torebki. Weszłam do biura, a Rocky uśmiechnął się
-Już się za mną stęskniłaś?
-Tak... A tak na serio to zapomniałam torebki.
-Proszę, weź ją sobie-położył moją ulubioną torebkę na swoim kroczu. Podeszłam do niego, wzięłam torebkę i położyłam jego ręce na moich pośladkach. Widocznie go to podnieciło, bo mu coś w spodniach stanęło. Uśmiechnęłam się i wyszłam całując jego policzek
&Laura Marie James Marano&
'Ross' cały czas się na mnie patrzył.
-No, no, no... Nieźle sobie radzisz z odbieraniem połączeń. Ten drugi telefon jest do łączenia cię z Mary.
-Oki. Zapamiętam.
-A kto to dzwonił, jeśli można wiedzieć?
-Moja siostra. Chciała suknię ślubną dla mojej kuzynki.
-A dałabyś radę ją zaprojektować?
-Mogę spróbować...
-Oki, czyli jeden projekt mamy z głowy. A! Papierkową robotę zostaw Mary.
-Oki. A na czym mam niby rysować mój projekt?
-Już ci daję szkicownik. Jest on mój prywatny i błagam cię, nie komentuj moich prac. Dobrze?
-Dobrze-wyszedł, a po chwili wrócił z grubym szkicownikiem. Przewrócił jedną kartkę, a tam ukazał się mój rysunek. Aż mi się cieplej na sercu zrobiło...
-Jezu... Co to tu robi?
-Ładny rysunek... Mogłabym go zatrzymać?
-Ummm... Jasne. Proszę
-Dziękuję-wzięłam od niego rysunek. Pachniał jego perfumami
'Ross', bo będę tak teraz mówić uśmiechnął się do mnie i wszedł do swojego biura. Zaczęłam projektować suknię ślubną dla Crew. Całkiem ładna mi wyszła... A z resztą... Sami oceńcie:(w notce) Według mnie wyszła super... Pójdę pokazać ją Adamsowi.
-Ummm... Przepraszam jeśli przeszkadzam, ale mam już gotowy projekt...
-Już? Tak szybko? Uwinęłaś się w 20 minut... Gratulacje...
-Dziękuję... Ale proszę... Bez żadnych hejtów...
-Oesu... To jest piękne! Gdzie ty się tak nauczyłaś rysować?
-Moja sis uczy plastyki. Czasami zobaczę jak rysuje...
-Pozdrów ją ode mnie. Nicole tak?
-Tak
-Pracuje w szkole mojego brata
-To pański brat?
-Tak... Mark to mój brat.
-Siema bro, cześć kotku-do biura wszedł wysoki blondyn
-Jakie kotku? Ja cię człowieku nie znam!
-Anthony?! Co ty sobie myślisz?
-Ale to jest Nicole...
-Chyba pomylił mnie pan z moją siostrą... Jestem Marie, nie Nicole
-To przepraszam, ale jesteś strasznie podobna do swojej siostry.
-Dziękuję? Panie Adams, pójdę to zanieść Sav
-Dobrze. Tylko szybko wracaj, korytarz nie może być długo pusty.
-Oki-wyszłam z biura 'Rossa' i po chwili usłyszałam kawałek rozmowy dwóch braci:
-No, bro... Niezłą dupe se wybrałeś
-Ogarnij się... Wolę Laurę
-Tsa... Wmawiaj sobie. Mi też się podoba starsza Marano, ale jestem z Nicole
-Kim?
-Siostrą Marie...
-Aaaa... No to gratulacje
-Dzięki...
Tylko tyle słyszałam, dalej mi się nie chciało słuchać. Poszłam w stronę biura Lee.
-Hej Lee
-Hej Lau
-Jaka znów Lau? Tu Marie...
-A! Sorka, zapomniałem. Masz coś dla mnie?
-Nie... Dokładniej dla Sav, ale mogę ci to dać jak chcesz.
-Pokaż ci tam masz
-Oki-dałam mu mój projekt,a on uśmiechnął się i spytał
-To twój?
-Tak...
-Zajebisty!
-Dzięki. A! Właśnie! Oddawaj mi to!
-Dlaczego?
-Bo to Adamsa
-Czekaj... Patrz to-pokazał mi rysunek przedstawiajacy...
&narrator&
Michael stał przy biurku i sortował papiery. Nigdy nie lubił siedzieć, gdy pracował. Jak twierdził bardziej się skupiał jak stał. Do jego biura weszła Sav.
-Hej. Przeszkadzam? - spytała i słodko się uśmiechnęła.
-Nie, ty mi nigdy nie przeszkadzasz. - również się uśmiechnął. Przez chwilę nie uwagi spadł mu jeden dokument.
-Poczekaj, podniosę. - powiedziała Savannah. Kartka akurat spadła koło nóg Michael'a. Dziewczyna kucnęła by sięgnąć po dokument. Chłopak zaś odwrócił się i stał tym razem przodem do kucającej Sav.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Love u! Bye :*
posted from Bloggeroid

czwartek, 21 maja 2015

Nuda mi się udziela xD


Rulie czyli Rocky ( Mark Adams ) Lynch i Julie Flow



Rydellington czyli Rydel ( Mary Adams ) Lynch i Ellington ( Lee Grow ) Ratliff




Rikessa czyli Riker ( Anthony Adams ) Lynch i Vanessa ( Nicole James ) Marano





Ryvannah czyli Ryland ( Michael Adams ) Lynch i Savannah Hudson




Ryve czyli Dove ( Monic Abadow ) Cameron i Ryan McCartan




Raura czyli Ross ( Shor Adams ) Lynch i Laura ( Marie James ) Marano

~~~~~~~~~~~~~~
Moja praca chyba nie poszła na marne c'n?
Co o tym sądzicie? Prosze o komy...
:D
PROSZE O NIE KOPIOWANIE BEZ MOJEJ ZGODY!
Do napisania
Kinga
posted from Bloggeroid

wtorek, 19 maja 2015

Rozdział 2

*Ross ( Shor Adams ) Lynch*
Nagle wbiegł Mark. Ciekawy jestem co on tu robi...
- Dlaczego całujesz Nicole?!
- Mark! To nie jest Nicole.
- To niby kto?!
- Marie James...- powiedziała tym swoim słodkim głosem... Jak ja uwielbiam ten głos...
- Ty jesteś siostrą Nicole?
- Tak
- Miło mi panią poznać- podszedł do niej i pocałował wierzch dłoni. Myślałem że eksploduję... Rocky Mark Lynch ewidentnie podrywa Marie! Chamstwo w państwie XD
Odchrząknąłem, a Mark oderwał się od oczu brunetki, które skierowane były w moją stronę. Do gabinetu weszła moja sis Mary.
- Shor... Jakaś brunetka przyszła i mówi że szuka Laury...
- Przepraszam, mogłabym zobaczyć kto to jest?
- Jasne :)
- Dziękuję- Marie przytuliła Mary i wybiegła. Ale że ona umie biegać w szpilach?! Szacun kobieto... Po chwili dało się słyszeć piski dwóch dziewczyn, a z resztą... Sami słuchajcie.
- Lau!!
- Julie!
- Moja sis!
- Um... Przepraszam że przerywam, ale kto to Lau? I kim ty w ogóle jesteś?
- Julie Flow, a to jest Marie Laura James...
- Dziękuję, a teraz panno James. Zapraszam do pracy.
- Już idę... Aby się pożegnam z Jul..
- No dobra... Ma pani 5 minut.
- Dziękuję :D
- Ross... Musimy pogadać...- Mark/Rocky niepewnie zaczął
- Ale Rocky... Co tu jest do gadania?
- Co?! Ty ją całowałeś!
- Że co? Ty mi jej nie tkniesz!
- A dlaczego?
- Bo to moja najlepsza przyjaciółka! Nie chcę żeby przez ciebie cierpiała!
- Przeze mnie? A co ja jej niby mogę zrobić?
- Rozdziewiczyć ją możesz...
- To mi się podoba...- już widzę jej piękne.. Dostałem z liścia! Od Rydel!
- Ani mi się waż!
- Dlaczego?!
- Bo nie nagramy już żadnej piosenki!
- Nie zrobisz mi tego!
- A założysz się?
- Nie! Nikt się tu nie będzie zakładał o nic ani o nikogo!
- Dlaczego??- zawyliśmy razem z bratem, a blondynce ręce opadły.
- Bo nie pozwalam! O!
- Idź do Lee i się ten tegest a nie mi tu o naszym życiu prywatnym xD
- Foch!
- A idź mi stąd jednorożcu!
- Ihhhaaa... Jestem jednorożcem!!
- Hahahahahaha...- ja i Mark już dawno się tak nie śmialiśmy razem. To nawet przyjemne uczucie...
- No bro... Idziemy w piątek do tego klubu?
- Jasne!
- Ok. To do zobaczenia w domu!
- Pa- przybiłem mu piątkę i czekałem na pannę James. Po dwóch minutach przyszła z kawą i moją sis uwieszoną na jej szyi.
- Um... Mary... Czy mi się wydaje czy ty masz jeszcze do załatwienia kilka papierkowych spraw...
- Już idę...- puściła mi oczko, przytuliła Marie i wyszła.
- Przepraszam, ale Mary mnie zatrzymała.... W zamian za ten incydent przyniosłam panu kawę...
- Miło... Ale milej by było gdyby pani...
- Shor!
- No co z nowu?
- Kocham cię!
- Mary! Jak możesz? Zdradzasz mnie z szefem?
- Hahah... Lee! Do roboty!- podszedłem do Mary i przytuliłem ją od tyłu. Przy okazji pocałowałem ją w policzek. Marie podeszła do Lee i go przytuliła, a on to odwzajemnił.
- Marie... Jak ja dawno cię nie widziałem... :D
- Kocham cię- musnęła jego policzek, a we mnie się zagotowało.
- Ja ciebie też słodka...- Lee przytulił Marie, a mojej siostrze oczy się zaszkliły... Biedna...
- Marie?! Myślałam że chociaż ty mi pomożesz i będziesz po mojej stronie!
- Ale ja jestem po twojej stronie!
- Całując go?
- To mój kuzyn!
- Przepraszam.... Kocham cię... Ale wiesz jak reaguje na takie coś...
- Wiem! Nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobiła! Przecież wiesz!
- Masz szczęście!
- A ty jak możesz?! Całujesz się z szefem a ja co? Mam jak się czuć?
- Normalnie.
- A pan niech się lepiej nie wtrąca w nasze prywatne sprawy.
- To że jesteś starszy, to się znaczy, że nie mogę cię wpuścić do domu. Mam prawo dbać o Mary, mam prawo być o nią zazdrosny, mam prawo ją dotykać! Nie zabronisz mi! A jak będziesz dyskutował to wylecisz! Więc dobrze ci radzę... Nie wkurzaj mnie!
- Spokojnie...- Marie pociągnęła mnie do biura. Myślałem że mi serce wyskoczy. PRZYTULIŁA MNIE!! IMPREZA!!
- EJ! OGARNIJ SIĘ!- jeszcze ma czelność na mnie krzyczeć? Jeszcze raz. Szacun kobieto!!
- A co? Zabronisz?
- Może...- zaczęła jeździć swoim palcem wskazującym po moim torsie. Myślałem że mi za chwilę stanie...
- Chcesz mnie podniecić?
- Nie powiedziałabym...
- A dlaczego?- wyszeptałem tuż przy jej ustach, a ona się uśmiechnęła i bezczelnie wbiła w moje usta. Nie powiem... Spodobało mi się to... Zacząłem jeździć rękoma po jej plecach, a ona wplotła palce w moje włosy.
Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie. Uśmiechnąłem się do niej i przytuliłem ją.
- Wiesz... Nie musisz być moją asystentką. Będziesz sekretarką tego działu. Mary jest naczelną sekretarką całego budynku, za to ty będziesz sekretarką tego, tego z dołu i tego z góry działu. Co ty na to?
- Dobrze, bylebym miała jakąś pracę-uśmiechnęła się i puściła mi oczko. Zarumieniłem się, a ona to zauważyła... Jezu jaki wstyd...
Od razu zająłem się papierową robotą, a Marie poszła na korytarz do swojego 'biura', które mieściło maksymalnie dwie osoby.

*Lau/Marie*
- Ummm... Hej. Jestem Monic.
- Marie :)
- Od kiedy tu pracujesz?
- Właściwie to od dzisiaj...
- A wiesz w ogóle gdzie co jest?
- Nie do końca...
- Zaczekaj chwilę...- blondynka wyglądająca jak Dove poszła do biura Adamsa i chwilę z nim rozmawiała. Po kilku minutach wzięła mnie na 'wycieczkę' po biurze. Widziałam każdy zakamarek tego budynku w niecałe 20 minut... Wow... To chyba nowy rekord... Postanowiłam sprawdzić czy to Dove. Przytuliłam blondi, a ona odwzajemniła miśka...
- Lau... Kocham cię
- A ja ciebie Dove :)
- Dobra... Muszę spadać... Wiesz już mniej więcej gdzie co jest?
- Tak. Dziękuję :)
- Nie ma za co :)
I tyle ją widziałam... A z resztą... Zobaczę ją wieczorem w pracy...
Co z tego że zarabiam więcej niż Nicole( Van ). Ona i tak każe mi chodzić do pracy... ;-; załamka... Na serio... Właśnie! Ciekawa jestem co robi... Nie będę do niej dzwonić, bo znając życie prowadzi lekcję... Ale pogadamy w domu...

*Nicole ( Van )*
- Dzisiaj będziemy rysować sztuczną naturę. Więc tak. Sięgacie ołówek, gumke do mazania, a ja idę po kartki. Vanessa, chodź. Pomożesz mi.
- Dobrze.- w czasie gdy klasa wykonywała swoje polecenia, ja i Vanessa sięgałyśmy kartki. Wszyscy zwarci i gotowi do rysowania, dostali kartki i czekali aż ustawie im na krześle martwą naturę. Ułożyłam im butelkę, filiżanki i dzbanuszek na fioletowym tle. Uwielbiam fiolet... *.*
Nagle do klasy wszedł Anthony Adams. Nauczyciel muzyki w szkole. Poprosił mnie na 'słówko'
Wyszliśmy z klasy. Klasa od plastyki była akurat na końcu szkoły. Tutaj nie było kamer. Adams bezczelnie wpił się w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek. On jest zajebisty! Mówię o Anthonym. Wplotłam swoje palce w jego włosy. Przerwałam pocałunek i zarumieniłam się.
- Nicole... Zostaniesz moją dziewczyną?
- Ummm... Anthony... Nie wiem co powiedzieć... Tak. Zgadzam się, ale co na to dyrektor?
- Mark? Nic... Jak się nie zgodzi to go obudze w środku nocy i wywiozę na odludzie.
- Aha... Przerażasz mnie...
- Ja? Ja chcę się tylko zemścić na młodszym braciszku...
- To twój brat?
- Tak, a co?
- Nic... Nawet lepiej... Nie wywali nas z pracy hahaha...
- A niech tylko spróbuje- pocałował mnie jeszcze raz i wepchnął do kieszeni jakąś kartkę. Uśmiechnęłam się do niego i poszłam do klasy. Wszyscy mieli już narysowane kontury. Niektórzy chcieli już cieniować... Pozwoliłam im. Trzeba przyznać. Jak na 6 klasę dają sobie radę perfekcyjnie.

*Anthony/Riker*
- Jej!- darłem się na całą szkołę, a Mark wyszedł i popukał się po głowie patrząc na mnie.
- Ogarnij się...
- Dlaczego?
- Dlatego, że są lekcje, a ty się drzesz.
- Mam dziewczynę... Pozwól starszemu bratu się nacieszyć...
- Wow... Gratulacje! A teraz idź się drzeć gdzieś indziej ok?
- No dobra... Idę do domu po gitarę...
- Spoko. Masz 20 minut XD
- Oki. Spadam.

*Mark/Rocky*
Anthony pobiegł do domu i jak na razie nie wraca.... Podejrzane.... Ciekawe co robi...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! Przybywam z nowym rozdziałem! :)
W następnym rozdziale:
Do Marka przychodzi pewna kobieta. Czy zwróci mu w głowie?
Czy Marie i Shor będą razem?
Czy Mary i Lee będą się lubić?
Do napisania
Kinga

posted from Bloggeroid

poniedziałek, 11 maja 2015

Part 1 Raura?

" Nie śpieszy mi się z miłością, czekam na taką, która będzie trwała do końca "

~narrator~
Marie jak co dzień szykowała się na poszukiwanie pracy. Nie miała takiego talentu jak jej siostra. Od razu dostała pracę w szkole.

Shor szykował się do pracy. Musiał iść do swojej siostry po poradę. Miał kilka problemów i musiał się komuś wygadać. Wypadło na Mary.

~Shor~
- Hej sis. Mam sprawę.
- Jaką znowu?
- Nom... Kilka pytań.
- No... Dajesz.
- Który krawat? Co mam zrobić z pytaniami rodziców? Zatrudnić nowych pracowników?
- Ten czerwony, powiedz że nad tym pracujesz. A co tych zatrudnień to tak. Niektórym przyda się praca.
- Oki. Dzięki- przytuliłem siostrę i wybiegłem z jej pokoju. Pognałem do swojej firmy 'The Adams Company'. Zajmujemy się ogólnie projektowaniem wszystkiego co możliwe. Między innymi projektowaniem ciuchów i mieszkań. Nawet fajne zajęcie...
- Dzień dobry.
- Dzień dobry panie Adams.
- Co znów?
- Mamy nowe osoby do pracy.
- Za 15 minut mają być u mnie w gabinecie.
- Dobrze.
- To się jeszcze okaże...- powiedziałem i podreptałem do swojego ukochanego biura, które sam urządzałem. Może wspominałem? Wspomnianałem że jestem architektem i projektantem? Nie? To już wspomniałem. Zadowolony jestem z swojej pracy. Źle mi tu nie jest... W każdej chwili mogę wyjść, zwolnić osobę, która mnie wkurzy, lub jak to Mark mówi ' przelecieć każdą laskę ' chociaż ja taki nie jestem... Ale to też nie znaczy że nie mogę się taki stać... Dobra... Trzeba się przygotować do spotkań o pracę... Szczerze? Nie chce mi się... ( mi też nie xD ) Mam dość... Jeszcze Mic do mnie przyjdzie dzisiaj... Dobra. Zaczynamy zabawę w 'nie miłego' szefa... Znów się pośmiejemy z niektórych...
- Dzień dobry. Panie Adams to jest Savannah Hudson i przyszła tutaj na praktyki.
- Hahahahahaha.....
- Co ci się stało? Aż taki śmieszny jestem? - specjalnie uniosłem głos, ale oczywiście nie chciało mi się xD...
- Nic się nie stało, tylko kolega ma takie same nazwisko...
- Nie śmiej się z Mic'a ok?
- To pan go zna?- hahah... Nie ma to hak wkręcanie ludzi...
- Tak.
- Jezus Maria... Przepraszam...
- Nic się nie stało... Mój brat się nie obrazi... Chyba...- ostatnie słowo wymruczałem pod nosem, tak żeby nie słyszała. Ale ja to ja...
- Chyba... Kurcze... Jeszcze to pana brat... A Michael powinien tu przyjść...
- Hahah....-z za drzwi dochodziły śmiechy... Dam obciąć swoje włosy, że to Mary i Mic.
- Co to było?-przerażona dziewczyna spojrzała w stronę drzwi.
- Mic.
- O... Hej bro.... Jest taka sprawa... Potrzebuje praktyki... A najlepiej by było jakbym zaczął już... I jakieś zaświadczenie czy coś...
- Spoko.... Idź pomóc Lee... Potrzebuje kogoś.... A ty się idealnie nadajesz. Pogadacie sobie, on cię czegoś nauczy... A papiery zostaw mi ok?-uśmiechnąłem się do brata, a ta cała Savannah czy jak jej tam spojrzała się na mojego młodszego brata jak na idiotę... Nie dziwię jej się... Mic to idiota. Ale też i skarb... Mój mały bro... Pomimo tego, że w pracy jestem surowy i bezwzględny, w domu jestem potulny jak baranek... I to mnie właśnie czyni prawdziwym Lynchem... Czekaj... What? Adamsem miało być! Kinga! Adams! Jeszcze Adams! ( Sorka! )... Dobra... Przeżyje! Kingu... Co z Laurą Marano? ( a co ja wróżka? Nie wiem i na razie ci nie powiem. Lynch! Znaczy Adams! Do roboty! )
Już już.... Spokojnie... Nagle do gabinetu weszły dwie dziewczyny. Jedną z nich była moja siostra, a druga to nie wiem, ale jest zaje*ista... Przypomina trochę Laurę Marano.... Dobra! Za dużo o niej myślę!
- Bro... To jest Marie James. Chce... A z resztą... Sama ci powie... Miłej rozmowy..- sis przytuliła Marie i wyszła. Mam okazję porozmawiać z niezłą laską... Może zrobię tak jak mówił Mark? 'Możesz przelecieć każdą'... Dobra... Nie będę taki.... Nie będę zaśmiecać umysłu autorki... ( no i dobrze! )
Ha. Ha. Ha. Baaaaardzo śmieszne wiesz? ( wiem xD ) Co ci Pati zrobiła? ( nwm... Ale na pewno coś.. Też cię kocham Ton! ) Wow... Jakie wyznania... Dobra. Kinga! Ja chce już rozmawiać z Marie.. ( no dobra...)
- Dzień dobry...- wyjąkała, a po jej policzku pocieknęła łza... Podszedłem szybko i starłem ją opuszkiem palca. Uśmiechnęła się lekko.
- Dzień dobry. Spokojnie... Nie będę taki jak dla innych... Pewnie słyszałaś, że jestem wredny i bezwzględny co nie?- pokiwała lekko głową- Nie jestem taki. Jestem taki tylko dla niektórych osób. Chcę po prostu sprawdzić, czy nie boją się takiego szefa... No chodź tu...- przytuliłem ją do swojej piersi. Wtuliła się we mnie jak w jakiegoś wielkiego misia... Nie powiem... Nawet przyjemnie mi...
- Ale ja muszę mieć tą pracę.. Inaczej mnie siostra z domu wywali...
- Spokojnie... Będziesz moją asystentką. Co ty na to?
- Naprawdę?
- Tak. Ale jest jeden warunek.
- Jaki?- ochoczo spytała. Mam ochotę odpowiedzieć jej, że będzie moją dziewczyną i będzie mi dawać du...( z dedykiem dla San ), ale się powstrzymałem... Na szczęście...
- Musi się pani częściej uśmiechać.- na samo wspomnienie słowa uśmiech, ona się uśmiecha... Słodka... Chyba się w niej zakochałem...

~Marie~
Lau! Ogarnij dupe! Nie będziesz mi się tu mazgaić przed szefem! Nie! Tak nie będzie! Ale jest plus... Przytulił mnie! Oesu... Jaki on przystojny i boski... Do tego świetnie przytula... Chciałabym wiedzieć jak całuje... Lauro Marie Marano! Ogarnij się! Tak. Dobrze widzicie. Jestem Laura Marano. Ale tylko wieczorami i w pracy. Tutaj jestem Marie James. Ale więcej wam nie zdradzę, bo Kinga mnie zabije... ( nie... Nie zabije cię... Kto będzie główną bohaterką? ) Ty! ( nie dzięki... ) Dobra!
Jak Adams powiedział że mam się częściej uśmiechać, to myślałam że mi serce wyskoczy i wskoczy spowrotem... Myślałam że powie coś w stylu 'będziesz musiała dawać mi du*y' lub 'będziesz musiała udawać moją żonę'... Chociaż z tym drugim to by nie było tak źle... Ale dobra. Tak czy siak się uśmiechnęłam. Sprawię mu radość.... Niech się dziecko cieszy...
- Masz siostrę?-spytał, a ja szybko udzieliłam odpowiedzi:
- Tak. Nicole.
- Pracuje jako nauczycielka plastyki w szkole podstawowej nr 5 co nie?
- Skąd pan wie?
- Pracuje z moim bratem, a mój drugi brat jest dyrektorem tej szkoły.
- Naprawdę?- w odpowiedzi pokiwał głową na tak. Uśmiechnęłam się.
- Chodź pokażę ci co będziesz robić. Jak już pewnie zdążyłaś zauważyć tu są drzwi. Jedne prowadzą do archiwum, gdzie znajduje się wszystko, a te drugie to są drzwi do takiego małego gabineciku. Tam będziesz pracować.
- Dobrze.- znowu się uśmiechnęłam.
- Tu masz swoje biurko, laptopa znajdziemy w archiwum... Zaraz ci go przyniosę. Wydrukuję ci jeszcze godziny pracy. A! Marie..
- Tak?
- Potrzebuję twoje dane, adres, stan i zapotrzebowanie.
- A o co chodzi z tym stan i zapotrzebowanie?
- Stan czyli w związku itp, a zapotrzebowanie to kwota jaką potrzebujesz na miesiąc :)
- Dziękuję :)
- Nie ma za co. Zaraz wracam. Obejrzyj swoje biuro.
- Oki...- wyszedł a ja zaczęłam przeglądać wszystkie szuflady i zakamarki. Znalazłam w jednej z szuflad komody paczkę prezerwatyw... Trochę niepokojące, ale przeżyje. Dobra... Mam wszystko co potrzebuję... No... Może bez laptopa... Ale mam... O boże... On tu idzie...
- Twój laptop. Załóż gmaila, wpisz swoje dane i przyślij na mojego maila. Jak wszystko zapiszesz, to mnie zawołaj. Przyjdę i wpiszę ci gmail na który masz przesłać to wszystko. A teraz przepraszam. Mam do nadrobienia kilka spraw. Jeżeli coś jeszcze chcesz to idź do sekretarki z tego działu. Wszystko ci powie :)
- Ok... Dziękuję. :)
- Proszę.- wyszedł, a ja zrobiłam tak jak kazał. Po 15 minutach miałam wszystko co potrzebne do wysłania mu. Postanowiłam, że pójdę do niego.
- Przepraszam... Wpisze mi pan tego maila?
- Już idę :)

Wpisał maila i przeszedł koło mnie. Musiał się o mnie otrzeć przodem?! ( tak! )... Dobra... Trochę mnie to podnieciło... Ale ćśśśś... Wysłałam mu wiadomość i czekałam na odpowiedź, a on mi przysłał swój prywatny gmail... Myślałam że zemdleję... Szybko włączyłam internet w telefonie i spisałam jego priv mail. Napisałam do niego mój numer telefonu i podpisałam się ~Marie :D. Po chwili odpisał ~dzięki :*
Zarumieniłam się i nagle mój telefon zaczął dzwonić. Zapomniałam go wyciszyć... Do pomieszczenia wbiegł szef. Wielki banan na twarzy to chyba dobry znak co nie?
- To twój?
- Tak.
- R5?
- Tak! Kocham ich i nic panu do tego.
- Spokojnie... Też ich kocham...
- Tak?
- Tak!- patrzył się w moje oczy i się zbliżał... To trochę niepokojące...- A jeszcze bardziej kocham Laurę Marano...

Zamurowało mnie totalnie. On mnie... Kocha?? Jak można się zakochać w takim czymś jak ja?
- A ja Rossa Lyncha...

~Shor~
- A ja Rossa Lyncha...- myślałem że mi serce zaraz wyskoczy i przytuli 'Lau' ale tak się nie stało... Byliśmy bardzo blisko siebie. Przybliżyłem się maksymalnie. Już muskałem wargami jej delikatne i pełne usta i nagle.......

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejo! Jak wrażenia? Moim zdaniem wyszło fajnie... Ale to już zostawiam wam. Jak myślicie? Co się stało?
Dobra. Nie zanudzam.
Do napisania.
PS. Wbijajcie tu:
kocham-i-nienawidze-raura.blogspot.com
Pati na was liczy!
Kinga :*

posted from Bloggeroid

sobota, 9 maja 2015

Prolog

Ona jest osobą po wielu przejściach... W młodości miała wypadek. Jechała z kuzynem. Jemu nic się nie stało, ona straciła pamięć. Straciła przyjaciela, bo go zapomniała...

Zanik pamięci to tortura dla rodziny i najbliższych... Dla pewnych osób życie się całkowicie zmienia... Takie właśnie było jej życie. Marie James straciła pamięć...

Teraz próbuje zacząć swoje dorosłe życie jako kobieta. Nie jako mała dziewczynka.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! Mamy już prolog! Pati, SMILE! NOW! Pierwszy rozdział pojawi się może już jutro...
Branoc :*
Do napisania
Kinga :*

posted from Bloggeroid