sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 3

&Vanessa Nicole James Marano&
Mój chłopak... Jezu jak to fajnie brzmi... Dał mi jakąś kartkę. O! Zobaczę co to jest. Awwwww... Jaki on sweet... *.*
kocham cię Nicole (nr telefonu)
Napisałam do niego i w tej chwili zadzwonił dzwonek oznaczający koniec lekcji. Jezus Maria! Crew ma za miesiąc ślub! A ja mam jej załatwić sukienkę... ;-; O! Zadzwonię do TAC! Oni napewno coś mi dadzą...
rozmowa telefoniczna
-The Adams Company, słucham.
-Laura?!
-Też cię kocham sis, po co dzwonisz?
-Wiesz... Crew ma za miesiąc ślub, a ja mam jej załatwić sukienkę...
-Wiem... Całkiem mi to z głowy wyleciało...
-Na serio?
-Tak... Wiem wiem, pewnie sb myślisz że o takich rzeczach się nie zapomina, ale ja akurat o tym zapomniałam. Wiesz... W końcu znalazłam pracę.
-No dobra... Wierze ci..
-Tylko tą sukienkę czy cos jeszcze?
-Na razie tylko to, a resztę ci powiem w domu młoda.
-Oki. Pa sis.
-Pa.
koniec rozmowy
Czyli sukienkę mam z głowy... Kk, to teraz wszystko pozbierać i do domu! Wychodząc ze sql spotkałam Anthony'ego. Podszedł do mnie i wbił się w moje usta. Oddałam pocałunek i poczułam jego język w mojej buzi.
- To co? Spotkamy się dzisiaj kotku?
- Aww.. Kocham cię. Jasne, a gdzie?
- Też cię kocham, nie wiem... Może w parku? Przyjdę po ciebie, tylko wyslij mi swój adres sms-em oki?
- Ok. To pa...
- Pa-musnął moje usta i wszedł do szkoły. Po chwili przed moimi oczami przebiegła Julie.
- Flow! Wróć!
- Van! Jak miło cię widzieć!
- Ok. Nie duś już-powiedziałam, bo poczułam jak Julie próbuje mnie udusić przytulasem.
- No dobra...-rozluźniła uścisk
- A tak w ogóle to co cię tu sprowadza?
- Praca...
- O! A czego będziesz uczyć?
- Włoskiego
- Jezu! Kocham cię!
- Wiem!-zaczęłyśmy się śmiać. Spojrzałam na zegarek
- Sorki kochanie, ale muszę już iść, inaczej się spóźnię...
- No dobra. Ja też muszę iść-ostatni raz ją przytuliłam i wsiadłam do mojego fioletowego samochodziku... Kocham go! Odpaliłam i po kilku minutach byłam w domu.

&Julie&
Weszłam do szkoły i od razu w oczy rzucił mi się napis: 'sekretariat' Wpadłam do pomieszczenia i przywitałam się z sekretarką. Całkiem miła...
- Gdzie mogę spotkać pana Adamsa?
- Tutaj. Niech pani poczeka chwilkę i zaraz przyjdzie.
- Dobrze, dziękuję-po kilku minutach wszedł Mark. Oesu... Jaki on boski...
- Dzień dobry-wstałam i przywitałam się z dyrektorem szkoły. On ujął moją dłoń i pocałował jej wierzch.
- Dzień dobry, zapraszam do gabinetu-uśmiechnęłam się i udałam się za Adamsem.-więc o co chodzi? Pani dziecko nie jest zadowolone ze szkoły?
- Nie. Nie w tym rzecz. Ja chciałabym tu pracować...
- O! Nowa osoba? A czego by pani chciała uczyć?
- Włoskiego...
- Akurat od przyszłego semestru wprowadzamy język Włoski. Trafiła pani w 10!
- Dziękuję-zarumieniłam się i spuściłam głowę zakrywając twarz włosami.
- Mark Adams-podał mi rękę, a ja ją ujęłam
- Julie Flow
- Witamy w załodze pani Flow... Lynch...-ostatnie słowo szepnął pod nosem, ale ja to usłyszałam i się lekko uśmiechnęłam. Podszedł do mnie i wbił się w moje usta. OMG! Właśnie przeżyłam pierwszy pocałunek w życiu...
-Przepraszam, poniosło mnie trochę panno Lynch... Znaczy Adams... Znaczy Flow...
-Oh... Zamknij się już i całuj dalej!-rozkazałam Adamsowi i po chwili poczułam jego język w mojej buzi. Całował mnie namiętnie i z pożądaniem. Kocham go normalnie!
-Kocham cię Julie....
-Awwwww.... Ja ciebie też-w odpowiedzi pocałował mnie.
-Julie... Mam do ciebie jedno pytanie...
-Jakie?
-Wiesz, że mam dziewczynę?-momentalnie oczy mi się zaszkliły. Już chciałam go uderzyć, ale nie pozwolił mi na to.
-Jak to dziewczynę?
-Zostaniesz moją dziewczyną?
-Tak
-Mówiąc, że mam dziewczynę, miałem na myśli ciebie Jul-pocałował mnie.
-Przepraszam, ale muszę odebrać. To moja przyjaciółka.
-R5?
-Tak i nic ci do tego. Aha. No. Dobra. Oki. Przyjdę. Muszę ci coś powiedzieć, ale to nie jest rozmowa na telefon. Pa.
-A kogo z R5 najbardziej lubisz?
-Wszystkich równo, ale kocham Rocky'ego
-Hahahahahaha.... Serio?
-Tak. Masz coś do niego?-Mark poprawił włosy i teraz wyglądał jak mój Rocky... Spojrzałam się na niego pytającym wzrokiem, a ten na to wzruszył ramionami.
-Widzisz... To ja
-Serio? Ty to mój Bóg?
-Hahah... No chyba tak...
-Ja to powiedziałam na głos?
-Tak kotku-wbił się w moje usta, a ja oczywiście odwzajemniłam
-Ej! Czekaj... Ja wiem o tobie wszystko... A ty o mnie praktycznie nic...
-Nicola mi wszystko o tobie mówiła. Dlatego cię pokochałem. Za charakter, nie za piękną buzię
-Awwwww... Jaki ty sweet... A mi Nicola mówiła wszystko o Marku Adamsie, nie wiedziałam że jesteś moim crush'em...
-Ale chcesz ze mną być?
-Jak bym nie chciała być z tobą, to bym się nie zgodziła.
-No też fakt... Kocham cię Jul
-Awwwww... A ja ciebie słodziaku-musnęłam jego usta.
-A! Mów mi jak chcesz. Możesz nawet Lynch i Rocky
-Oki, jeszcze jedno. Gdzie ty mieszkasz?
-Na Wall Street 90
-Hahahahahaha
-Jul, co ci?
-Ja mieszkam na Wall Street 88
-Jej! Wreszcie ktoś normalny obok! Ale ostrzegam... Możesz słyszeć różne krzyki, bo Delly znając życie i moich braci będzie dużo krzyczeć...
-Aż tacy niegrzeczni jesteście?
-Tak... Kocham cię!
-A ja ciebie!-pocałowałam go, a on odwzajemnił
-Przyjdę do ciebie kotku...
-Oki... Zapraszam
-Dobra. Teraz idź do sklepu, kup dużo żelków i czekaj na mnie. Będę o 16
-Oki. Do zobaczenia-musnęłam jego usta i wyszłam. Po chwili wróciłam, bo zorientowałam się, że nie mam torebki. Weszłam do biura, a Rocky uśmiechnął się
-Już się za mną stęskniłaś?
-Tak... A tak na serio to zapomniałam torebki.
-Proszę, weź ją sobie-położył moją ulubioną torebkę na swoim kroczu. Podeszłam do niego, wzięłam torebkę i położyłam jego ręce na moich pośladkach. Widocznie go to podnieciło, bo mu coś w spodniach stanęło. Uśmiechnęłam się i wyszłam całując jego policzek
&Laura Marie James Marano&
'Ross' cały czas się na mnie patrzył.
-No, no, no... Nieźle sobie radzisz z odbieraniem połączeń. Ten drugi telefon jest do łączenia cię z Mary.
-Oki. Zapamiętam.
-A kto to dzwonił, jeśli można wiedzieć?
-Moja siostra. Chciała suknię ślubną dla mojej kuzynki.
-A dałabyś radę ją zaprojektować?
-Mogę spróbować...
-Oki, czyli jeden projekt mamy z głowy. A! Papierkową robotę zostaw Mary.
-Oki. A na czym mam niby rysować mój projekt?
-Już ci daję szkicownik. Jest on mój prywatny i błagam cię, nie komentuj moich prac. Dobrze?
-Dobrze-wyszedł, a po chwili wrócił z grubym szkicownikiem. Przewrócił jedną kartkę, a tam ukazał się mój rysunek. Aż mi się cieplej na sercu zrobiło...
-Jezu... Co to tu robi?
-Ładny rysunek... Mogłabym go zatrzymać?
-Ummm... Jasne. Proszę
-Dziękuję-wzięłam od niego rysunek. Pachniał jego perfumami
'Ross', bo będę tak teraz mówić uśmiechnął się do mnie i wszedł do swojego biura. Zaczęłam projektować suknię ślubną dla Crew. Całkiem ładna mi wyszła... A z resztą... Sami oceńcie:(w notce) Według mnie wyszła super... Pójdę pokazać ją Adamsowi.
-Ummm... Przepraszam jeśli przeszkadzam, ale mam już gotowy projekt...
-Już? Tak szybko? Uwinęłaś się w 20 minut... Gratulacje...
-Dziękuję... Ale proszę... Bez żadnych hejtów...
-Oesu... To jest piękne! Gdzie ty się tak nauczyłaś rysować?
-Moja sis uczy plastyki. Czasami zobaczę jak rysuje...
-Pozdrów ją ode mnie. Nicole tak?
-Tak
-Pracuje w szkole mojego brata
-To pański brat?
-Tak... Mark to mój brat.
-Siema bro, cześć kotku-do biura wszedł wysoki blondyn
-Jakie kotku? Ja cię człowieku nie znam!
-Anthony?! Co ty sobie myślisz?
-Ale to jest Nicole...
-Chyba pomylił mnie pan z moją siostrą... Jestem Marie, nie Nicole
-To przepraszam, ale jesteś strasznie podobna do swojej siostry.
-Dziękuję? Panie Adams, pójdę to zanieść Sav
-Dobrze. Tylko szybko wracaj, korytarz nie może być długo pusty.
-Oki-wyszłam z biura 'Rossa' i po chwili usłyszałam kawałek rozmowy dwóch braci:
-No, bro... Niezłą dupe se wybrałeś
-Ogarnij się... Wolę Laurę
-Tsa... Wmawiaj sobie. Mi też się podoba starsza Marano, ale jestem z Nicole
-Kim?
-Siostrą Marie...
-Aaaa... No to gratulacje
-Dzięki...
Tylko tyle słyszałam, dalej mi się nie chciało słuchać. Poszłam w stronę biura Lee.
-Hej Lee
-Hej Lau
-Jaka znów Lau? Tu Marie...
-A! Sorka, zapomniałem. Masz coś dla mnie?
-Nie... Dokładniej dla Sav, ale mogę ci to dać jak chcesz.
-Pokaż ci tam masz
-Oki-dałam mu mój projekt,a on uśmiechnął się i spytał
-To twój?
-Tak...
-Zajebisty!
-Dzięki. A! Właśnie! Oddawaj mi to!
-Dlaczego?
-Bo to Adamsa
-Czekaj... Patrz to-pokazał mi rysunek przedstawiajacy...
&narrator&
Michael stał przy biurku i sortował papiery. Nigdy nie lubił siedzieć, gdy pracował. Jak twierdził bardziej się skupiał jak stał. Do jego biura weszła Sav.
-Hej. Przeszkadzam? - spytała i słodko się uśmiechnęła.
-Nie, ty mi nigdy nie przeszkadzasz. - również się uśmiechnął. Przez chwilę nie uwagi spadł mu jeden dokument.
-Poczekaj, podniosę. - powiedziała Savannah. Kartka akurat spadła koło nóg Michael'a. Dziewczyna kucnęła by sięgnąć po dokument. Chłopak zaś odwrócił się i stał tym razem przodem do kucającej Sav.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Love u! Bye :*
posted from Bloggeroid

11 komentarzy:

  1. Zajebisty Rozdział♡
    Czekam na nexta i życze weny!
    Pozdrawiam:*
    Twoja Czekoladka♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu! Hahahha ja nie hahahahaha o ja pierdole hahahahaha
    Cudo! Nareszcie się doczekałam!! Warto było tyle czekać :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział!!!
    Już prawie wszyscy są sparowani. Fajnie ci wszystko wyszło i tyle pocałunków. :*
    Czekam na next. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :*
    Troche mnie rozwaliłaś, szczególnie :
    ..Poczułam jego język w mojej buzi' xd
    do napisania
    ~Patiii ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie to cudowne! Zajebisty!
    Uwinełam się i powiem ci szczerze, że szybko się pokapowałam o co camon, ale mnie.interesuje, kiedy oni z camonujĄ , że TO ONI... Trudno to wytłumaczyć:/ ale zajebiście prowadzisz ten blog!

    Czy to dla mnie była ta dedykacja przy którymś z rozdziałów?! Dla mnie? Ooooo... chyba Syndrom AWWWWWW się włączył xD

    Kocham, czekam i podziwiam :*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaaaaaaa.... Ta dedykacja jest w następnym xD ale ze mnie cioTa :*:*:*:-*

      Usuń
    2. Awwwww... Dzięki... Kc :*

      Usuń