środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 5

Nowa taktyka. Krótkie, a częściej :)
Odpowiedź na pytanie Alex:
Tak. Mam gg: 47049439
Pisać, (raczej) nie gryzę :3 (moja przyjacióła by się trochę pokłóciła, ale shhh....)
#######################
Monica uratowała mnie! Kocham ją!
-Monica! Dziękuję! Uratowałaś mnie!
-hahah Delly? Przed czym?
-Przed nim-pokazałam jej Ratliffa. Moja przyjaciółka zasmiała się. Wyszłyśmy z pomieszczenia. Osioł, czytaj Ratliff wyszedł za nami. Zaśmiałyśmy się i podeszłyśmy do automatu do kawy. Po chwili już piłyśmy gorące napoje
&Ellington Lee Ratliff&
Poszedłem do swojego biura. Minąłem Ryvanneh. Całowali się... Nie wnikam... Ale... Pocałowałem Rydel! OMG! Kissnąłem ją! Jak ja ją kocham i za razem nienawidzę... W tym momencie miłość musiała zwyciężyć... Kk zabieram się za mój projekt...
&Ross Shor Lynch&
Awwwww.... Słodkie... Ona jest słodka...
-Ummm... Lau? A my musieliśmy zerwać?
-No w końcu nasi rodzice tego nie akceptowali...
- Co z tego. Nadal cię kocham....
-A ja ciebie...
-To... Wrócisz do mnie?
-Z chęcią, ale wiesz... Nasi rodzice..
-Może spróbujemy jako Marie i Shor?
-No oki...
-To... Piątek 17? Park?
-Oki. Jutro 17. Park- pocałowała mnie i wyszła z mojego biura. Wróciłem do projektowania sypialni. Głównie żółty i czerwony. Nie... Nie mogę... Musze skończyć mój rysunek....

Nie chwaląc się... Wyszedł mi lepiej niż w myślach! Na serio xD
Dobra... Trzeba zepnąć dupe i skończyć z takimi rysunkami... Lepiej rysować Lau... Tak! To idealny pomysł!

Nie jest źle... Mogło wyjść gorzej... Dobra... Co ja jutro założę? Jezu ;-; zachowuję się jak baba... Dobra! Moje myśli, moja tajemnica! :3

Może być? Z resztą... Będzie oki... Tylko zobaczyć Marie...
Dobra... Idę spać... Ale ej! Najpierw do domu.... XD
&następny dzień&
Obudziłem się i wykonałem poranne czynności. Zjadłem śniadanie i biegiem udałem się do samochodu. Zaparkowałem pod firmą i wszedłem do środka witając się z Mary. Przede mną biegały same laski w miniówach... Oesu... Jakie ja dupy zatrudniłem ;-; ale mam randke dzisiaj! Wszedłem do windy, a po chwili byłem na swoim piętrze. Wyszedłem z windy i usłyszałem krzyki
-Co ty sobie myślisz?! W tym miejscu nie możesz chodzić tak ubrana!
-Zamknij sie szmato! Co ty kurwa tu robisz?! Kto cię zechce?! Jesteś zwykłą dziwką!
-A ty skąd tu przyszłaś?! Z burdelu?! Jak tak, to wracaj tam! Tu cie nie potrzebujemy!
-Ha! Kto cie zechce szmato?!
-Ja. Ja ją zechce...
-Adams....?
-Dzień dobry... Chciałabym tu pracować...
-Pfff... Jeszcze czego?! Wyjazd stąd!
-Nie! To nie ty tu rządzisz, tylko on!
-Ona ma prawo cię wyrzucić. To moja narzeczona. Ma prawo zatrudnić i zwolnić kogo chce! Wyjazd!
-No już już... Nie gorączkuj się tak!
-UGH! Co za ździra!
-Spokojnie... O co poszło?
-Chciała tu pracować! Wkurzyłam się, bo weszła do biura i próbowałam ją wywalić, ale coś mi chyba nie wychodziło...
-No, no, no... Nieźle sobie poradziłaś... A dlaczego nie zareagowałaś na wyzwiska?
-Pfff... Siostra mnie gorzej przezywa... Przyzwyczaiłam się po prostu-wzruszyła ramionami
-Tak po... Prostu... To jak ty funkcjonujesz?
-Normalnie... A co?
-Nie... Tak pytam... Dobra... Idź do domu....
-Umm... Po co?
-Noo... Chyba musisz się przygotować na popołudnie co nie
-Pfff... To mi zajmie 15 minut... Ale jak pan nalega... To oki...
-To... Do zobaczenia wieczorem :)
-Dokładnie :)-musnęła mój policzek i wyszła. Dopiero teraz spojrzałem na jej strój

Złapałem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie. Wpiłem się w jej usta. Marie odwzajemniła pocałunek, a nawet go pogłębiła... Musnęła mój policzek, uśmiechnęła się i wyszła.
&17&
Wszedłem do parku. W oczy rzuciła mi się niezła laska... Zadzwoniłem do Marie. Po chwili odebrała. Odwróciła się w moją stronę i skapnąłem się, że gapię się na nią. Z resztą jak każdy facet... Co się dziwić? W końcu laska chodząca po parku ubrana w to:

Chyba robi wrażenie co nie? Dobra... Podeszła do mnie i przytuliła. Odwzajemniłem gest.
-Tooo... Gdzie mnie pan zabiera?
-Po pierwsze Shor, nie pan. Po drugie idziemy do kina. Co ty na to?
-Pasuje :D
-To super :D
-Na jaki film idziemy?
-A... Nie powiem
-Dlaczego?
-Bo to niespodzianka :)
-No oki...-Grey czy 'Gwiazd naszych wina'? Ummm... Gwiazdy... Bardziej romantyczne... Na Greya pójdziemy jak będzie moją narzeczoną, o!
-Marie...?
-Tak?
-Jaki typ faceta lubisz?-xD
-Umm... Romantyk... A czemu pytasz?
-Ciekawość ;)
-Oki... -nagle stanąłem jak wryty. Zobaczyłem swojego brata z jakąś dziewczyną ubraną podobnie do Marie... Podszedłem do niego i wskoczyłem mu na plecy. Marie zrobiła nam zdjęcie. Wyglądaliśmy tak: (inne ciuchy)

Chyba trochę przestraszyłem Rockyego, ale shhh...
-No, no, no... Kogo moje piękne oczy widzą-musiałem hahahah
-Czyżby ktoś grzebał w mojej szafie?-Marie wyszła zza Rocka. Ta brunetka się przestraszyła i schowała za mojego brata
-Umm... Kim ty jesteś dla mojej dziewczyny?
-Co?! Ty szujo dlaczego nic nie mowiłaś?!
-No ale... UGH! Nie było okazji...
-24 na dobe siedzi ze mną lub moją siostrą i nie było okazji? Zaraz zwariuję...
-No sorka sis, ale nie miałam czasu....
-Jak sis...? Wy jesteście siostrami?!-Rocky o mało co zawału nie dostał, z resztą ja też
-Nie... To moje przyjaciółka nazwana po prostu moją siostrą...
-Aahaa... To... Jul? Idziemy?
-Tak :) pa Lari
-Pa Julsy
-To.... Idziemy?
-Tak... Shor?
-Słucham cię
-Co ci się we mnie podoba?

#####################
No hejoszka!
Jools, Rocky cię kocha i teskni za tb... (nie wnikać xD)
Do napisania!
Kinga :*
posted from Bloggeroid

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Rozdział 4

Dedyk dla:
Jools
EmiDemi
Pati
Sashy
Ewcia
(moja) czekoladka
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
&narrator&
Do pomieszczenia wszedł Anthony
-Um... Przeszkodziłem wam w czymś?
-Dzień dobry. Nie, nie przeszkodził pan. Mic! Przywitaj się!
-Hej
-Mic! Nie wkurzaj mnie!
-Spokojnie, tylko 8 lat różnicy...
-Co?! 8?!
-Młody, pocałuj ją, inaczej się nie uspokoi
-No dobra...-Michael pocałował Sav, a ona wplotła palce w jego włosy. Adams wyszedł z pomieszczenia, a młoda para xD się całowała. Anthony poszedł do swojego brata, ale przypomniał sobie, że ma lekcję za 10 minut. Wybiegł z budynku całując swoją sis w policzek i biegiem udał się do swojego miejsca pracy. Lee poszedł na sam dół, bo musiał zanieść papiery do archiwum.
&Rydel Mary Adams Lynch&
Do mojego biurka podszedł Lee. Uśmiechnął się i położył papiery na blacie
-Schowasz to do archiwum?
-Tak, ale mam prośbę...
-Chodź ze mną po klucz do schowka
-Ok. Chodź-pociągnął mnie i weszliśmy do malutkiego pomieszczenia. Ratliff zatrzasnął drzwi i próbował je otworzyć, ale mu się nie udawało. Przytulił mnie i szepnął tylko ciche przepraszam i wpił się w moje usta. Całował mnie delikatnie i za razem namiętnie. Oddawałam każdy pocałunek.
-Przepraszam Rydel, ale nie mogłem się oprzeć żeby tego nie zrobić... To...-przerwałam jego przemowe pocałunkiem. Kocham go i za razem nienawidzę... Ale w tym momencie miłość zwyciężyła. Całowanie go to dla mnie przyjemność. Zwłaszcza, że on ma takie miękkie i słodkie usta... Jakby posmarował je truskawką w nutelli... Mniam! Kocham truskawki i nutelle! *.* ale bardziej maliny... Dobra... Jeden ciul. Przerwałam pocałunek i się po prostu do niego przytuliłam, a Ratliff szepnął mi na ucho dwa słowa kocham cię, a po moich policzkach pociekły łzy. Ellington starł je opuszkami palców.. Awwwww... Jaki on słodki... Musnęłam jego policzek i oparłam głowę o jego ramię. On wtulił się we mnie. Przytulił i nie chciał puścić. Podnosiłam rękę i przez przypadek dotknęłam jego przyrodzenia. Zarumieniłam się i szybko odsunęłam rękę. Po chwili poczułam, że mu coś staje w spodniach. Zasmialiśmy się, a Ell opuścił rękę. Dotknął mojego miejsca... Jakby się Riker albo Ross o tym dowiedzieli, to byśmy byli pozamykani w klatkach na 100 kłódek.... Rocky znając życie poszedł by obczajać sąsiadki... Pół godziny później spałam na ramieniu Ratliffa, a on oparty o moją głowę drzemał. Drzwi się otworzyły, a światło wpadające do ciemnego pomieszczenia oślepiło nas. Po kilku sekundach zobaczyłam, kto nas uwolnił. Była to...
&Ross Shor Lynch&
Siedzieliśmy z Marie w moim biurze i zastanawialiśmy się nad projektem kuchni do mojego domu. Chciałem, żeby jej się podobała, bo mam zamiar poprosić ją o chodzenie. Wiem, wiem. Jestem za stary na dziewczynę, ale ja cały czas byłem sam. Tylko raz w życiu miałem dziewczynę, a była nią Laura Marano. Od zawsze mi się podobała, a że wtedy się zgodziła to był po prostu cud. Marie podeszła do mnie, przybliżyła się do mojej twarzy, a po chwili... Uderzyła mnie! No fakt... Zagapiłem się, a mój wzrok utkwił w jej biuście... Nie dziwię jej się, że dostałem z liścia...
-Co pan sobie wyobraża?
-Przepraszam, myślałem o mojej byłej dziewczynie... Uświadomiłem sobie, że nadal ją kocham...
-A kim ona była jeśli mogę wiedzieć?
-Laura... Moja kochana Lauruś... Jak ja za nią tęsknię... Laura Marano...
-Ona za panem też tęskni i z chęcią by się wbiła w pana usta...
-A skąd wiesz?
-Bo ją znam i mówiła mi jak to pańskie usta smakują... Ale coś mi tu nie pasuje...
-Co?
-Musiał by się pan nazywać Lynch...
-Ale ja się nazywam Lynch pani James...
-To dlaczego nosi pan inne nazwisko?
-Żeby nikt nie poleciał na moje nazwisko... Wie pani, jak Lynch jest popularne...
-Wiem... A to dlatego pan się pytał o R5?
-Tak...
-Pan jest z rodziny Lynch?
-Jestem Ross Lynch...
-Oesu...-zemdlała no! Jakby ją tu obudzić? O! Wiem! Wygląda jak Lau, całuje jak Lau, gada jak Lau... Pocałuję ją! Musnąłem jej usta. Nic. Wbiłem się w jej usta. Pi chwili poczułem, że rusza językiem. Zaczęła oddawać pocałunki. Po kilku minutach oderwałem się od niej i przytuliłem ją
-Kocham cię Lau-Wbiła się w moje usta. Oesu... Jak ja to kocham! Oddałem pocałunek i go pogłębiłem. Oderwałem się od niej i usłyszałem coś niesamowitego
-Ja ciebie też Ross-powiedziała tak, jak to zawsze mówiła Lau
-Laura?!
-Co?
-To ty?!
-Tak...
-Kocham cię...
-Mówiłeś-zasmiała się i przytuliła mnie.

~~~~~~~~~~~~
Krotko, bo krotko ale jest :p
Kk nie bede zanudzac.
Do napisania
Kinga :*

posted from Bloggeroid

sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 3

&Vanessa Nicole James Marano&
Mój chłopak... Jezu jak to fajnie brzmi... Dał mi jakąś kartkę. O! Zobaczę co to jest. Awwwww... Jaki on sweet... *.*
kocham cię Nicole (nr telefonu)
Napisałam do niego i w tej chwili zadzwonił dzwonek oznaczający koniec lekcji. Jezus Maria! Crew ma za miesiąc ślub! A ja mam jej załatwić sukienkę... ;-; O! Zadzwonię do TAC! Oni napewno coś mi dadzą...
rozmowa telefoniczna
-The Adams Company, słucham.
-Laura?!
-Też cię kocham sis, po co dzwonisz?
-Wiesz... Crew ma za miesiąc ślub, a ja mam jej załatwić sukienkę...
-Wiem... Całkiem mi to z głowy wyleciało...
-Na serio?
-Tak... Wiem wiem, pewnie sb myślisz że o takich rzeczach się nie zapomina, ale ja akurat o tym zapomniałam. Wiesz... W końcu znalazłam pracę.
-No dobra... Wierze ci..
-Tylko tą sukienkę czy cos jeszcze?
-Na razie tylko to, a resztę ci powiem w domu młoda.
-Oki. Pa sis.
-Pa.
koniec rozmowy
Czyli sukienkę mam z głowy... Kk, to teraz wszystko pozbierać i do domu! Wychodząc ze sql spotkałam Anthony'ego. Podszedł do mnie i wbił się w moje usta. Oddałam pocałunek i poczułam jego język w mojej buzi.
- To co? Spotkamy się dzisiaj kotku?
- Aww.. Kocham cię. Jasne, a gdzie?
- Też cię kocham, nie wiem... Może w parku? Przyjdę po ciebie, tylko wyslij mi swój adres sms-em oki?
- Ok. To pa...
- Pa-musnął moje usta i wszedł do szkoły. Po chwili przed moimi oczami przebiegła Julie.
- Flow! Wróć!
- Van! Jak miło cię widzieć!
- Ok. Nie duś już-powiedziałam, bo poczułam jak Julie próbuje mnie udusić przytulasem.
- No dobra...-rozluźniła uścisk
- A tak w ogóle to co cię tu sprowadza?
- Praca...
- O! A czego będziesz uczyć?
- Włoskiego
- Jezu! Kocham cię!
- Wiem!-zaczęłyśmy się śmiać. Spojrzałam na zegarek
- Sorki kochanie, ale muszę już iść, inaczej się spóźnię...
- No dobra. Ja też muszę iść-ostatni raz ją przytuliłam i wsiadłam do mojego fioletowego samochodziku... Kocham go! Odpaliłam i po kilku minutach byłam w domu.

&Julie&
Weszłam do szkoły i od razu w oczy rzucił mi się napis: 'sekretariat' Wpadłam do pomieszczenia i przywitałam się z sekretarką. Całkiem miła...
- Gdzie mogę spotkać pana Adamsa?
- Tutaj. Niech pani poczeka chwilkę i zaraz przyjdzie.
- Dobrze, dziękuję-po kilku minutach wszedł Mark. Oesu... Jaki on boski...
- Dzień dobry-wstałam i przywitałam się z dyrektorem szkoły. On ujął moją dłoń i pocałował jej wierzch.
- Dzień dobry, zapraszam do gabinetu-uśmiechnęłam się i udałam się za Adamsem.-więc o co chodzi? Pani dziecko nie jest zadowolone ze szkoły?
- Nie. Nie w tym rzecz. Ja chciałabym tu pracować...
- O! Nowa osoba? A czego by pani chciała uczyć?
- Włoskiego...
- Akurat od przyszłego semestru wprowadzamy język Włoski. Trafiła pani w 10!
- Dziękuję-zarumieniłam się i spuściłam głowę zakrywając twarz włosami.
- Mark Adams-podał mi rękę, a ja ją ujęłam
- Julie Flow
- Witamy w załodze pani Flow... Lynch...-ostatnie słowo szepnął pod nosem, ale ja to usłyszałam i się lekko uśmiechnęłam. Podszedł do mnie i wbił się w moje usta. OMG! Właśnie przeżyłam pierwszy pocałunek w życiu...
-Przepraszam, poniosło mnie trochę panno Lynch... Znaczy Adams... Znaczy Flow...
-Oh... Zamknij się już i całuj dalej!-rozkazałam Adamsowi i po chwili poczułam jego język w mojej buzi. Całował mnie namiętnie i z pożądaniem. Kocham go normalnie!
-Kocham cię Julie....
-Awwwww.... Ja ciebie też-w odpowiedzi pocałował mnie.
-Julie... Mam do ciebie jedno pytanie...
-Jakie?
-Wiesz, że mam dziewczynę?-momentalnie oczy mi się zaszkliły. Już chciałam go uderzyć, ale nie pozwolił mi na to.
-Jak to dziewczynę?
-Zostaniesz moją dziewczyną?
-Tak
-Mówiąc, że mam dziewczynę, miałem na myśli ciebie Jul-pocałował mnie.
-Przepraszam, ale muszę odebrać. To moja przyjaciółka.
-R5?
-Tak i nic ci do tego. Aha. No. Dobra. Oki. Przyjdę. Muszę ci coś powiedzieć, ale to nie jest rozmowa na telefon. Pa.
-A kogo z R5 najbardziej lubisz?
-Wszystkich równo, ale kocham Rocky'ego
-Hahahahahaha.... Serio?
-Tak. Masz coś do niego?-Mark poprawił włosy i teraz wyglądał jak mój Rocky... Spojrzałam się na niego pytającym wzrokiem, a ten na to wzruszył ramionami.
-Widzisz... To ja
-Serio? Ty to mój Bóg?
-Hahah... No chyba tak...
-Ja to powiedziałam na głos?
-Tak kotku-wbił się w moje usta, a ja oczywiście odwzajemniłam
-Ej! Czekaj... Ja wiem o tobie wszystko... A ty o mnie praktycznie nic...
-Nicola mi wszystko o tobie mówiła. Dlatego cię pokochałem. Za charakter, nie za piękną buzię
-Awwwww... Jaki ty sweet... A mi Nicola mówiła wszystko o Marku Adamsie, nie wiedziałam że jesteś moim crush'em...
-Ale chcesz ze mną być?
-Jak bym nie chciała być z tobą, to bym się nie zgodziła.
-No też fakt... Kocham cię Jul
-Awwwww... A ja ciebie słodziaku-musnęłam jego usta.
-A! Mów mi jak chcesz. Możesz nawet Lynch i Rocky
-Oki, jeszcze jedno. Gdzie ty mieszkasz?
-Na Wall Street 90
-Hahahahahaha
-Jul, co ci?
-Ja mieszkam na Wall Street 88
-Jej! Wreszcie ktoś normalny obok! Ale ostrzegam... Możesz słyszeć różne krzyki, bo Delly znając życie i moich braci będzie dużo krzyczeć...
-Aż tacy niegrzeczni jesteście?
-Tak... Kocham cię!
-A ja ciebie!-pocałowałam go, a on odwzajemnił
-Przyjdę do ciebie kotku...
-Oki... Zapraszam
-Dobra. Teraz idź do sklepu, kup dużo żelków i czekaj na mnie. Będę o 16
-Oki. Do zobaczenia-musnęłam jego usta i wyszłam. Po chwili wróciłam, bo zorientowałam się, że nie mam torebki. Weszłam do biura, a Rocky uśmiechnął się
-Już się za mną stęskniłaś?
-Tak... A tak na serio to zapomniałam torebki.
-Proszę, weź ją sobie-położył moją ulubioną torebkę na swoim kroczu. Podeszłam do niego, wzięłam torebkę i położyłam jego ręce na moich pośladkach. Widocznie go to podnieciło, bo mu coś w spodniach stanęło. Uśmiechnęłam się i wyszłam całując jego policzek
&Laura Marie James Marano&
'Ross' cały czas się na mnie patrzył.
-No, no, no... Nieźle sobie radzisz z odbieraniem połączeń. Ten drugi telefon jest do łączenia cię z Mary.
-Oki. Zapamiętam.
-A kto to dzwonił, jeśli można wiedzieć?
-Moja siostra. Chciała suknię ślubną dla mojej kuzynki.
-A dałabyś radę ją zaprojektować?
-Mogę spróbować...
-Oki, czyli jeden projekt mamy z głowy. A! Papierkową robotę zostaw Mary.
-Oki. A na czym mam niby rysować mój projekt?
-Już ci daję szkicownik. Jest on mój prywatny i błagam cię, nie komentuj moich prac. Dobrze?
-Dobrze-wyszedł, a po chwili wrócił z grubym szkicownikiem. Przewrócił jedną kartkę, a tam ukazał się mój rysunek. Aż mi się cieplej na sercu zrobiło...
-Jezu... Co to tu robi?
-Ładny rysunek... Mogłabym go zatrzymać?
-Ummm... Jasne. Proszę
-Dziękuję-wzięłam od niego rysunek. Pachniał jego perfumami
'Ross', bo będę tak teraz mówić uśmiechnął się do mnie i wszedł do swojego biura. Zaczęłam projektować suknię ślubną dla Crew. Całkiem ładna mi wyszła... A z resztą... Sami oceńcie:(w notce) Według mnie wyszła super... Pójdę pokazać ją Adamsowi.
-Ummm... Przepraszam jeśli przeszkadzam, ale mam już gotowy projekt...
-Już? Tak szybko? Uwinęłaś się w 20 minut... Gratulacje...
-Dziękuję... Ale proszę... Bez żadnych hejtów...
-Oesu... To jest piękne! Gdzie ty się tak nauczyłaś rysować?
-Moja sis uczy plastyki. Czasami zobaczę jak rysuje...
-Pozdrów ją ode mnie. Nicole tak?
-Tak
-Pracuje w szkole mojego brata
-To pański brat?
-Tak... Mark to mój brat.
-Siema bro, cześć kotku-do biura wszedł wysoki blondyn
-Jakie kotku? Ja cię człowieku nie znam!
-Anthony?! Co ty sobie myślisz?
-Ale to jest Nicole...
-Chyba pomylił mnie pan z moją siostrą... Jestem Marie, nie Nicole
-To przepraszam, ale jesteś strasznie podobna do swojej siostry.
-Dziękuję? Panie Adams, pójdę to zanieść Sav
-Dobrze. Tylko szybko wracaj, korytarz nie może być długo pusty.
-Oki-wyszłam z biura 'Rossa' i po chwili usłyszałam kawałek rozmowy dwóch braci:
-No, bro... Niezłą dupe se wybrałeś
-Ogarnij się... Wolę Laurę
-Tsa... Wmawiaj sobie. Mi też się podoba starsza Marano, ale jestem z Nicole
-Kim?
-Siostrą Marie...
-Aaaa... No to gratulacje
-Dzięki...
Tylko tyle słyszałam, dalej mi się nie chciało słuchać. Poszłam w stronę biura Lee.
-Hej Lee
-Hej Lau
-Jaka znów Lau? Tu Marie...
-A! Sorka, zapomniałem. Masz coś dla mnie?
-Nie... Dokładniej dla Sav, ale mogę ci to dać jak chcesz.
-Pokaż ci tam masz
-Oki-dałam mu mój projekt,a on uśmiechnął się i spytał
-To twój?
-Tak...
-Zajebisty!
-Dzięki. A! Właśnie! Oddawaj mi to!
-Dlaczego?
-Bo to Adamsa
-Czekaj... Patrz to-pokazał mi rysunek przedstawiajacy...
&narrator&
Michael stał przy biurku i sortował papiery. Nigdy nie lubił siedzieć, gdy pracował. Jak twierdził bardziej się skupiał jak stał. Do jego biura weszła Sav.
-Hej. Przeszkadzam? - spytała i słodko się uśmiechnęła.
-Nie, ty mi nigdy nie przeszkadzasz. - również się uśmiechnął. Przez chwilę nie uwagi spadł mu jeden dokument.
-Poczekaj, podniosę. - powiedziała Savannah. Kartka akurat spadła koło nóg Michael'a. Dziewczyna kucnęła by sięgnąć po dokument. Chłopak zaś odwrócił się i stał tym razem przodem do kucającej Sav.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Love u! Bye :*
posted from Bloggeroid