*Ross ( Shor Adams ) Lynch*
Nagle wbiegł Mark. Ciekawy jestem co on tu robi...
- Dlaczego całujesz Nicole?!
- Mark! To nie jest Nicole.
- To niby kto?!
- Marie James...- powiedziała tym swoim słodkim głosem... Jak ja uwielbiam ten głos...
- Ty jesteś siostrą Nicole?
- Tak
- Miło mi panią poznać- podszedł do niej i pocałował wierzch dłoni. Myślałem że eksploduję... Rocky Mark Lynch ewidentnie podrywa Marie! Chamstwo w państwie XD
Odchrząknąłem, a Mark oderwał się od oczu brunetki, które skierowane były w moją stronę. Do gabinetu weszła moja sis Mary.
- Shor... Jakaś brunetka przyszła i mówi że szuka Laury...
- Przepraszam, mogłabym zobaczyć kto to jest?
- Jasne :)
- Dziękuję- Marie przytuliła Mary i wybiegła. Ale że ona umie biegać w szpilach?! Szacun kobieto... Po chwili dało się słyszeć piski dwóch dziewczyn, a z resztą... Sami słuchajcie.
- Lau!!
- Julie!
- Moja sis!
- Um... Przepraszam że przerywam, ale kto to Lau? I kim ty w ogóle jesteś?
- Julie Flow, a to jest Marie Laura James...
- Dziękuję, a teraz panno James. Zapraszam do pracy.
- Już idę... Aby się pożegnam z Jul..
- No dobra... Ma pani 5 minut.
- Dziękuję :D
- Ross... Musimy pogadać...- Mark/Rocky niepewnie zaczął
- Ale Rocky... Co tu jest do gadania?
- Co?! Ty ją całowałeś!
- Że co? Ty mi jej nie tkniesz!
- A dlaczego?
- Bo to moja najlepsza przyjaciółka! Nie chcę żeby przez ciebie cierpiała!
- Przeze mnie? A co ja jej niby mogę zrobić?
- Rozdziewiczyć ją możesz...
- To mi się podoba...- już widzę jej piękne.. Dostałem z liścia! Od Rydel!
- Ani mi się waż!
- Dlaczego?!
- Bo nie nagramy już żadnej piosenki!
- Nie zrobisz mi tego!
- A założysz się?
- Nie! Nikt się tu nie będzie zakładał o nic ani o nikogo!
- Dlaczego??- zawyliśmy razem z bratem, a blondynce ręce opadły.
- Bo nie pozwalam! O!
- Idź do Lee i się ten tegest a nie mi tu o naszym życiu prywatnym xD
- Foch!
- A idź mi stąd jednorożcu!
- Ihhhaaa... Jestem jednorożcem!!
- Hahahahahaha...- ja i Mark już dawno się tak nie śmialiśmy razem. To nawet przyjemne uczucie...
- No bro... Idziemy w piątek do tego klubu?
- Jasne!
- Ok. To do zobaczenia w domu!
- Pa- przybiłem mu piątkę i czekałem na pannę James. Po dwóch minutach przyszła z kawą i moją sis uwieszoną na jej szyi.
- Um... Mary... Czy mi się wydaje czy ty masz jeszcze do załatwienia kilka papierkowych spraw...
- Już idę...- puściła mi oczko, przytuliła Marie i wyszła.
- Przepraszam, ale Mary mnie zatrzymała.... W zamian za ten incydent przyniosłam panu kawę...
- Miło... Ale milej by było gdyby pani...
- Shor!
- No co z nowu?
- Kocham cię!
- Mary! Jak możesz? Zdradzasz mnie z szefem?
- Hahah... Lee! Do roboty!- podszedłem do Mary i przytuliłem ją od tyłu. Przy okazji pocałowałem ją w policzek. Marie podeszła do Lee i go przytuliła, a on to odwzajemnił.
- Marie... Jak ja dawno cię nie widziałem... :D
- Kocham cię- musnęła jego policzek, a we mnie się zagotowało.
- Ja ciebie też słodka...- Lee przytulił Marie, a mojej siostrze oczy się zaszkliły... Biedna...
- Marie?! Myślałam że chociaż ty mi pomożesz i będziesz po mojej stronie!
- Ale ja jestem po twojej stronie!
- Całując go?
- To mój kuzyn!
- Przepraszam.... Kocham cię... Ale wiesz jak reaguje na takie coś...
- Wiem! Nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobiła! Przecież wiesz!
- Masz szczęście!
- A ty jak możesz?! Całujesz się z szefem a ja co? Mam jak się czuć?
- Normalnie.
- A pan niech się lepiej nie wtrąca w nasze prywatne sprawy.
- To że jesteś starszy, to się znaczy, że nie mogę cię wpuścić do domu. Mam prawo dbać o Mary, mam prawo być o nią zazdrosny, mam prawo ją dotykać! Nie zabronisz mi! A jak będziesz dyskutował to wylecisz! Więc dobrze ci radzę... Nie wkurzaj mnie!
- Spokojnie...- Marie pociągnęła mnie do biura. Myślałem że mi serce wyskoczy. PRZYTULIŁA MNIE!! IMPREZA!!
- EJ! OGARNIJ SIĘ!- jeszcze ma czelność na mnie krzyczeć? Jeszcze raz. Szacun kobieto!!
- A co? Zabronisz?
- Może...- zaczęła jeździć swoim palcem wskazującym po moim torsie. Myślałem że mi za chwilę stanie...
- Chcesz mnie podniecić?
- Nie powiedziałabym...
- A dlaczego?- wyszeptałem tuż przy jej ustach, a ona się uśmiechnęła i bezczelnie wbiła w moje usta. Nie powiem... Spodobało mi się to... Zacząłem jeździć rękoma po jej plecach, a ona wplotła palce w moje włosy.
Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie. Uśmiechnąłem się do niej i przytuliłem ją.
- Wiesz... Nie musisz być moją asystentką. Będziesz sekretarką tego działu. Mary jest naczelną sekretarką całego budynku, za to ty będziesz sekretarką tego, tego z dołu i tego z góry działu. Co ty na to?
- Dobrze, bylebym miała jakąś pracę-uśmiechnęła się i puściła mi oczko. Zarumieniłem się, a ona to zauważyła... Jezu jaki wstyd...
Od razu zająłem się papierową robotą, a Marie poszła na korytarz do swojego 'biura', które mieściło maksymalnie dwie osoby.
*Lau/Marie*
- Ummm... Hej. Jestem Monic.
- Marie :)
- Od kiedy tu pracujesz?
- Właściwie to od dzisiaj...
- A wiesz w ogóle gdzie co jest?
- Nie do końca...
- Zaczekaj chwilę...- blondynka wyglądająca jak Dove poszła do biura Adamsa i chwilę z nim rozmawiała. Po kilku minutach wzięła mnie na 'wycieczkę' po biurze. Widziałam każdy zakamarek tego budynku w niecałe 20 minut... Wow... To chyba nowy rekord... Postanowiłam sprawdzić czy to Dove. Przytuliłam blondi, a ona odwzajemniła miśka...
- Lau... Kocham cię
- A ja ciebie Dove :)
- Dobra... Muszę spadać... Wiesz już mniej więcej gdzie co jest?
- Tak. Dziękuję :)
- Nie ma za co :)
I tyle ją widziałam... A z resztą... Zobaczę ją wieczorem w pracy...
Co z tego że zarabiam więcej niż Nicole( Van ). Ona i tak każe mi chodzić do pracy... ;-; załamka... Na serio... Właśnie! Ciekawa jestem co robi... Nie będę do niej dzwonić, bo znając życie prowadzi lekcję... Ale pogadamy w domu...
*Nicole ( Van )*
- Dzisiaj będziemy rysować sztuczną naturę. Więc tak. Sięgacie ołówek, gumke do mazania, a ja idę po kartki. Vanessa, chodź. Pomożesz mi.
- Dobrze.- w czasie gdy klasa wykonywała swoje polecenia, ja i Vanessa sięgałyśmy kartki. Wszyscy zwarci i gotowi do rysowania, dostali kartki i czekali aż ustawie im na krześle martwą naturę. Ułożyłam im butelkę, filiżanki i dzbanuszek na fioletowym tle. Uwielbiam fiolet... *.*
Nagle do klasy wszedł Anthony Adams. Nauczyciel muzyki w szkole. Poprosił mnie na 'słówko'
Wyszliśmy z klasy. Klasa od plastyki była akurat na końcu szkoły. Tutaj nie było kamer. Adams bezczelnie wpił się w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek. On jest zajebisty! Mówię o Anthonym. Wplotłam swoje palce w jego włosy. Przerwałam pocałunek i zarumieniłam się.
- Nicole... Zostaniesz moją dziewczyną?
- Ummm... Anthony... Nie wiem co powiedzieć... Tak. Zgadzam się, ale co na to dyrektor?
- Mark? Nic... Jak się nie zgodzi to go obudze w środku nocy i wywiozę na odludzie.
- Aha... Przerażasz mnie...
- Ja? Ja chcę się tylko zemścić na młodszym braciszku...
- To twój brat?
- Tak, a co?
- Nic... Nawet lepiej... Nie wywali nas z pracy hahaha...
- A niech tylko spróbuje- pocałował mnie jeszcze raz i wepchnął do kieszeni jakąś kartkę. Uśmiechnęłam się do niego i poszłam do klasy. Wszyscy mieli już narysowane kontury. Niektórzy chcieli już cieniować... Pozwoliłam im. Trzeba przyznać. Jak na 6 klasę dają sobie radę perfekcyjnie.
*Anthony/Riker*
- Jej!- darłem się na całą szkołę, a Mark wyszedł i popukał się po głowie patrząc na mnie.
- Ogarnij się...
- Dlaczego?
- Dlatego, że są lekcje, a ty się drzesz.
- Mam dziewczynę... Pozwól starszemu bratu się nacieszyć...
- Wow... Gratulacje! A teraz idź się drzeć gdzieś indziej ok?
- No dobra... Idę do domu po gitarę...
- Spoko. Masz 20 minut XD
- Oki. Spadam.
*Mark/Rocky*
Anthony pobiegł do domu i jak na razie nie wraca.... Podejrzane.... Ciekawe co robi...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! Przybywam z nowym rozdziałem! :)
W następnym rozdziale:
Do Marka przychodzi pewna kobieta. Czy zwróci mu w głowie?
Czy Marie i Shor będą razem?
Czy Mary i Lee będą się lubić?
Do napisania
Kinga
posted from Bloggeroid